- Nie, Bryan, twój wojownik w lśniącej zbroi.
- Nadal twierdzę, że mam rację co do niego. - Ale tam był jeszcze ktoś... Zjawił się przede mną i zaczął walczyć z Władcą. Właśnie wtedy wśród gości wybuchła panika. Ja obrałam strategię wyczekiwania na dogodny moment, ponieważ on ma taką władzę nad wszystkimi, którzy mu służą, że jeśli coś mu zagrozi, to oni bez sekundy namysłu rzucą się całym stadem i zginą, byleby tylko go ochronić. Jego trzeba wziąć przez zaskoczenie,inaczej nawet nie dostaniesz się w jego pobliże. Czekałam więc, obserwując wszystko i oceniając sytuację, lecz nim zdołałam wykonać pierwszy ruch, zaczęła się walka. - Jeszcze raz proszę, trzymaj się z dala od Władcy. On chce cię zabić. - Dlatego tym razem muszę działać szybciej od niego. Tylko że czasu jest tak mało, a wydarzenia toczą się lawinowo! - Może jednak powinnaś się wycofać i pozwolić, żeby Bryan się z Perfekcyjne proporcje nim rozprawił, w końcu to ceł jego życia. - Nie, sama muszę stoczyć walkę z moim osobistym wrogiem. - Proszę cię, odpuść sobie - błagała Maggie. - Nie posłuchasz mnie, prawda? - spytała ze smutkiem, widząc zdeterminowany wyraz twarzy przyjaciółki. Jessica potrząsnęła głową, jeszcze raz uściskała Maggie i wyszła. Spojrzała w niebo, powoli nabiegające czerwienią. Coś się miało stać. RS 198 Jeszcze tej nocy. Ku swemu zaskoczeniu Bryan zdołał znaleźć Nancy i Jeremy'ego, siedzieli w klubie zaledwie o przecznicę od Bourbon Street, sącząc jakiegoś zielonego drinka i słuchając łagodnego rocka. Usiadł przy ich stoliku. - Cześć, profesorze - rzekł z przygnębieniem Jeremy. Nancy przywitała się również, lecz postarała się, by jej ton zabrzmiał bardziej pogodnie. - I co u was? - Świetnie - wycedził ponuro Jeremy. - Moja najlepsza przyjaciółka nie żyje, waszym zdaniem została wampirem, który chce mnie zabić, dlatego zamierzacie przebić ją osinowym kołkiem. Jej matka w kółko do mnie wydzwania, a ja nie mam odwagi odebrać i porozmawiać z nią. W dodatku wygląda na to, że resztę życia będę musiał spędzić w ukryciu. Boję się, ale chcę ją zobaczyć. Gdybym powiedział to do kogoś innego, zamknęliby mnie w psychiatryku. - Całkiem zgrabnie udało ci się podsumować sytuację w kilku krótkich zdaniach - stwierdził Bryan. - Ale teraz pora się zbierać, robi się późno. Zaprowadzę was do domu Jessiki. Teraz - rzekł stanowczo. - Ale ona zainstalowała nas w swoim gabinecie - zaoponowała Nancy. cennik reklam gazeta prawna - W Rezydencji Montresse jest bezpieczniej, tam będziecie mieli towarzystwo. - Jasne. - Jeremy popatrzył na niego oskarżycielskim wzrokiem. - Liczysz na to, że Mary przyjdzie i będziesz mógł ją zabić. Nancy wzięła przyjaciela za rękę. RS 199 - Jeremy, ona już nie żyje. - Ale wygląda tak samo. I kiedy mnie woła po imieniu... - Jest straszliwie głodna, to wszystko - uciął Bryan i wstał od stolika.