stanowić pierwowzór Apolla dłuta Berniniego.
Theo zamówił dla siebie rybę miecznika, natomiast ona zdecydowała się na równie smaczną cielęcinę z szynką, przybraną szałwią. – A więc nie pijesz alkoholu? – zagadnął, ponownie napełniając jej szklankę gazowaną wodą mineralną, i upił łyk czerwonego wina. – Niezbyt często – odrzekła ostrożnie, a w duchu dodała: I nie z kimś, kogo dobrze nie znam. Przyjrzał się ukradkiem jej lekko opalonej cerze, lśniącym włosom i długim czarnym rzęsom. Sprawiała wrażenie niepewnej, lecz wyczuwał w niej niezaprzeczalną siłę. Nie była nieśmiała, ale też nie przesadnie ekspansywna. Z tego, co mówiła o swoich relacjach z bratem, wywnioskował, że jest lojalna i godna zaufania. Odchrząknął. – A więc porozmawiajmy o twoich planach na przyszłość. Pomimo tego, co wcześniej mówiłaś, jestem pewien, że masz parę ciekawych pomysłów na życie. – Chwilowo nie – odparła szczerze. – Na razie daremnie czekam na natchnienie. Oczywiście, nie mogę przeciągać tego w nieskończoność – przyznała z uśmiechem. – Oszczędności wystarczy mi najwyżej na dwa miesiące i... Urwała nagle. Ten mężczyzna wciąż jest prawie obcy, pomyślała. Nie zwierzaj mu się i nie dopuszczaj go do siebie zbyt blisko. Odchyliła się do tyłu w krześle, starając się nie ulec nastrojowi tej chwili i miejsca... ani bystremu spojrzeniu czarnych oczu Thea, które zdawało się wnikać w jej duszę. – Opowiedz mi o swoich dzieciach – poprosiła. – Wspomniałeś, że masz troje. – Tak – odrzekł po chwili milczenia. – Tom ma trzy lata, Alexander pięć, a Freya dziewięć. – Twoja żona musi mieć z nimi urwanie głowy – rzuciła lekko. – Elspeth nie żyje – oznajmił beznamiętnym tonem, ze wzrokiem wbitym w przestrzeń ponad ramieniem Lily. – Czternaście miesięcy temu zaraziła się jakimś wirusem i trzy dni później zmarła. Dziewczyny nie zwiodła jego kamienna mina. W oczach mężczyzny dostrzegła wciąż żywe cierpienie. Ogarnięta współczuciem, odczekała chwilę i rzekła cicho: – Bardzo mi przykro. Wzruszył ramionami. – Musieliśmy sobie z tym poradzić. Tom i Alex są na tyle mali, że dość łatwo zapomnieli, ale Freya... – Spostrzegł łzy w oczach Lily i westchnął. – Freya bardzo ciężko przeżyła tę tragedię. Za życia mojej żony była grzecznym i pogodnym dzieckiem, lecz po jej śmierci stała się nerwowa, drażliwa i przepełniona żalem do całego świata. – To zrozumiałe – szepnęła Lily. – Oczywiście – przyznał. – Dlatego zgodziłem się na jej prośbę, by w ciągu tygodnia mogła przebywać w szkolnym internacie z przyjaciółkami. Obecnie, gdy wraca na weekendy do domu, wydaje się spokojniejsza. Wiem, że Frei brakuje matki, ale nie mogę jej zastąpić... a poza tym obawiam się, że nie rozumiem kobiet – dodał w zadumie. – Dziadkowie ci nie pomagają? – spytała Lily. – Moi rodzice już nie żyją. Byłem późnym dzieckiem... i chyba niechcianym. Oboje pracowali intensywnie jako lekarze i w