wpłynęła na twoje konto, a nie na rachunek nieruchomości twojej
żony? - Nie wiem. - I to mnie dziwi. Facet, który podpisał czek, wiedziałby tylko, że ktoś go zrealizował. - Chyba tak. - Czuł coraz większy niepokój. - Więc co miałbym dla ciebie zrobić? - spytał Crocker. - Sam nie wiem. Może znaleźć odpowiedź na to pytanie. - A prawnik twojej żony nie mógłby się tym zająć? - To nie jest mój prawnik. - W porządku - poddał się Crocker. - Podaj mi parę szczegółów, zrobię co w mojej mocy. Ledwie Matthew dowlókł się do biura następnego dnia, kiedy zadzwonił Crocker, zmuszając go do ponownego wyjścia z komórką na ulicę. - Rozmawiałem z dzierżawcą garażu. - I co? - Podobno jakiś anonimowy kobiecy głos powiedział mu przez telefon, że należność została wpłacona na twój rachunek, a nie na konto posiadłości. Facet próbował potem dowiedzieć się, skąd dzwoniono, ale oczywiście numer był zastrzeżony. Chmara brzydkich myśli zakłębiła się w głowie Matthew. - Widziałeś dowód wpłaty? - spytał prawnik. - Kopię. Podpis wygląda jak mój. - Myślisz, że to kolejne fałszerstwo? 225 - Trudno w to wątpić. - Był już strasznie zmarznięty. Crocker milczał przez chwilę. - Czy kobiecy głos pasuje do twoich podejrzeń w kwestii tamtych prezentów? - Może i tak. - I nadal nie chcesz wystąpić na drogę prawną? - Nie jestem pewien. - Chyba wreszcie powinieneś wziąć to pod uwagę. - Łatwo powiedzieć. Kątem oka zauważył, że do budynku VKF zbliża się Stephen Steerforth. Szybko odwrócił się tyłem i odszedł parę kroków dalej. - Czy ktoś w domu wypełnia za ciebie dokumenty bankowe? Macie gospodynię? Znów Izabela! Ale nie. - Nigdy nie chodziła za mnie do banku. A gdybym ją nawet poprosił, podpisałaby się własnym nazwiskiem, nie moim. Gotówkę i czeki może przecież wypłacić każdy, prawda? - Jasne. Na pewno nie zrobiłeś tego sam? Może byłeś przemęczony albo brała cię już grypa? - A może jeszcze - odparował sarkastycznie Matthew - specjalnie przywłaszczyłem sobie pieniądze mojej zmarłej żony, ponieważ na koncie miałem debet? - Tylko pytam. Wielki wóz dostawczy zahamował ze zgrzytem tuż przy krawężniku, a kierowca czarnej taksówki zatrąbił donośnie. - Gdzie ty, u diabła, jesteś? - zdenerwował się Crocker. Matthew mu wyjaśnił. - Nie zwykłem prowadzić tego rodzaju rozmów przy kolegach.