Choć nie mówiła otwarcie, że obecność w domu młodszej, atrakcyjniejszej i niewątpliwie mądrzejszej kobiety jest jej niemiła, to już same aluzje wystarczyły, by Clemency czuła się w jej obecności nieswojo i niezręcznie. Z ogromną ochotą przystała więc na możliwość spotykania się z Mary i Eleanor.

  • Jonatan

Choć nie mówiła otwarcie, że obecność w domu młodszej, atrakcyjniejszej i niewątpliwie mądrzejszej kobiety jest jej niemiła, to już same aluzje wystarczyły, by Clemency czuła się w jej obecności nieswojo i niezręcznie. Z ogromną ochotą przystała więc na możliwość spotykania się z Mary i Eleanor.

05 July 2022 by Jonatan

Panny Ramsgate były żywymi, bezpretensjonalnymi bru¬netkami o śmiejących się oczach - Mary czarnych, a Eleanor szarych. Dziewczęta miały jeszcze trzech braci i młodszą siostrę, a ich dom od rana do wieczora pulsował życiem i wesołością. Clemency uwielbiała tam zachodzić, a i ją witano zawsze z wielką radością - pani Ramsgate uważała, że ma dobroczynny wpływ na jej niesforne córki. Gdy tylko się zjawiła, otoczyły ją zaaferowane Mary i Eleanor i bezceremonialnie wciągnęły do salonu. - Chodź! - Eleanor ścisnęła jej rękę. - Powiedz nam! Od paru dni umieramy z ciekawości. - O czym mam wam opowiedzieć? - zapytała zaskoczona dziewczyna. - O markizie, ma się rozumieć - wtrąciła Mary, odkładając płaszcz i kapelusz przyjaciółki na najbliższy fotel. - Jakim markizie? - Clemmie, tylko nie udawaj tępej, błagam. - Ale skąd. Mary, mówię prawdę. Nie mam pojęcia, o co wam chodzi. - O markiza, którego masz wkrótce poślubić. - Małżeństwo?! Clemency zbladła, a ręce zaczęły się jej tak trząść, że Eleanor szybko poprosiła siostrę o przyniesienie wody. - Wyglądasz tak mizernie, przepraszam, jeśli cię zmar¬twiłyśmy - rzekła Eleanor i poklepała przyjaciółkę pocie-szająco po dłoni. - Naprawdę myślałyśmy, że wiesz o wszy¬stkim. - Chyba powinnyście mi o tym opowiedzieć - wyszeptała Clemency słabym głosem. Z wdzięcznością wzięła od Mary szklankę z wodą. - Kto rozpowiada takie rzeczy? Mama o niczym mi nie wspomniała. - Zapewne wiesz, że nasze matki są w komitecie przygo¬towującym obchody Dnia Świętego Piotra? - Eleanor usiadła koło niej. Perfekcyjne proporcje Clemency kiwnęła głową. - W zeszłą środę zjawił się u nas nie kto inny jak sama pani Durham w towarzystwie pewnej damy, która okazała się ciotką markiza Storringtona! Nie pamiętam jej nazwiska, w każdym razie długo rozmawiała z twoją matką. Zgadnij o czym, ty szczęściaro! - No nie! - Ależ tak! - Jednak... dlaczego ja? Nawet go nie widziałam - wyją¬kała. - Czemu nie wybrał którejś z was? - Naturalnie, że to musisz być ty! - krzyknęła Mary czule, wstała i ucałowała serdecznie przyjaciółkę. - Jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką znam! - Pewnie jak zwykle chodzi o pieniądze - skwitowała Clemency z westchnieniem. kalendarz brań ryb sierpień 2022 - Clemmie! Jak możesz! - oburzyła się Mary. - To oczywiste, że potrzebuje pieniędzy, ale czy to taka hańba? Dopiero niedawno odziedziczył majątek, a z tego, co mi wiadomo, jego ojciec miał przeogromne wydatki. Mama opowiadała nam, że stracił dwadzieścia tysięcy w jeden wieczór. Ale to nie wina obecnego markiza. - Być może, ale podobne skłonności są najczęściej dziedziczne - odparła Clemency z wahaniem. - Co z tobą? - zdumiała się Eleanor. - Nie cieszysz się, że zostaniesz markizą? - Zdaje się, że nie mam z czego, skoro przyszły mąż ma zamiar szastać moimi pieniędzmi jak własnymi! - odparła ostro Clemency. Jej policzki znów się zaróżowiły. - Twój prawnik na pewno cię zabezpieczy, jestem tego pewna. - Ten markiz jak właściwie się nazywa? - westchnęła w końcu dziewczyna. Eleanor podeszła do biblioteczki i wyjęła zeń opasły tom. - Niech się zastanowię. To wydanie zeszłoroczne, więc nowy markiz będzie najstarszym synem. O, już mam! Storrington, tak, nazywa się Alexander d’Evnecourt Ludovic Theobald. - Co za nazwisko! - Mogłabym cię za to stłuc na kwaśne jabłko, Clemency! Zaproponowano ci wspaniałą partię, a ty zachowujesz się jak grymaśne dziecko. - Może jakiś inny kawaler zawładnął jej sercem? - dro¬czyła się Mary. - Nn... nie - Clemency zaczerwieniła się po uszy. - Nie zabrzmiało to zbyt przekonywająco - zauważyła Eleanor, zamknęła książkę i przyjrzała się uważnie przy-jaciółce Clemency przybrała bardziej stanowczy wyraz twarzy. Chociaż uwielbiała obie siostry, wiedziała, że są potwornymi plotkarkami. Gdyby zdradziła się choć jednym słowem o zdarzeniu w Richmond Park, nie byłoby końca roz¬ważaniom na ten temat. - A w ogóle skąd o tym wszystkim wiecie? - zapytała żywo. - Twoja matka opowiedziała naszej, oczywiście w naj¬głębszej tajemnicy - zachichotała Mary. - Na szczęście akurat stałyśmy z Eleanor w przedpokoju. - Ustawiałyśmy kwiaty - poprawiła ją siostra. - Naturalnie trudno było nie podsłuchać, prawda, Nell? - Kiedy to było? - We wtorek. Dzisiaj jest czwartek. A więc matka nie zamierzała jej o tym powiedzieć, mimo że miała ku temu stosowną okazję, pomyślała z irytacją Clemency. Wydało się jej, że zna motywy, jakimi kierowała się rodzicielka - była to miesza¬nina zazdrości, urazy i ambicji towarzyskich. W żadnym razie nie zgadzały się one z zasadą ojca, która brzmiała: „Jeśli będzie kochał moją córkę oraz ciężko i uczciwie pracował, nieważne, skąd pochodzi”. - Wierutne bzdury, panie Hastings - rzekła na to matka. - Z pewnością chciałbyś zapewnić córce wszystko, co najlepsze. - Moja droga, nasza Clemency nie jest eksponatem na wystawie zwierząt - odciął się wówczas pan Hastings, spoglądając znacząco znad okularów. cennik reklam gazeta prawna Teraz, kiedy matka postanowiła wyjść ponownie za mąż, i to w tak nieprzyzwoicie szybkim tempie, Clemency odebrała to jako rażący brak szacunku dla ojca i uwłaczanie jego pamięci. Opuściła dom Ramsgate’ów głęboko zamyślona. Kochany tatuś, był dla niej zawsze taki dobry. Nigdy też nie poparłby takiego związku, zwłaszcza bez uprzedniej rozmowy i uzys¬kania zgody córki. Pani Hastings-Winborough była wyblakłą blondynką tuż po czterdziestce, której włosy zawdzięczały swój jasny kolor bardziej talentowi fryzjera aniżeli naturze. Jej twarz, kiedyś uważaną za ładną, mącił teraz przykry grymas gniewu i rozdrażnienia. Nie była też na tyle inteligentna, aby zdać sobie sprawę, że do jej wieku i pozycji bardziej pasuje dojrzały styl ubierania. Gdy skończył się okres żałoby, zaczęła się stroić w dziewczęce róże i błękity, kultywując swój rzekomo młodzieńczy urok. Uwielbiała, kiedy posądzano ją, że jest starszą siostrą Clemency. - Biedna mała, taka cicha i pogrążona w książkach - świergotała do ucha jednemu z przyjaciół męża. - Czasem wydaje mi się, że lepiej się bawię i czerpię więcej radości z tańców i przyjęć niż ona! - Zapewne, droga pani - odparł starszawy wielbiciel, wiedząc, że nie może dać innej odpowiedzi. - Pani pod każdym względem prześciga córkę, proszę mi wierzyć! Lady Helena poznała panią Hastings-Winborough za pośrednictwem pani Durham i od razu odniosła wrażenie, że ma do czynienia z wyjątkowo głupią kobietą. Przy okazji potwierdziła pogłoski o nieprzeciętnej urodzie córki i wyso¬kości posagu. Jednakże wiedziała, że jeśli panna Hastings-Whinborough okaże się równie ograniczona jak jej matka, to nic nie wyjdzie z najbardziej misternych planów. Z drugiej strony uroda dziewczyny może zachęcić do ożenku jej bratanka - znanego konesera kobiecych wdzięków. W każ¬dym razie, jeżeli tylko Lysandrowi uda się zaciągnąć pannę do ołtarza i zapewnić familii nowego dziedzica, nie będzie miało większego znaczenia, że zostawi ją później w Candover. To może w istocie okazać się lepszym rozwiązaniem niż narażanie pięknej, acz głupiutkiej i nie obeznanej ze zwyczajami socjety panienki na ataki każdego eleganta w mieście. Tak też rozumowała lady Helena, a tymczasem pani Durham zaprowadziła ją wraz z panią Hastings-Whinborough do małego pokoiku na tyłach plebani i zostawiła je tam dyskretnie na rozmowę w cztery oczy. Lady Helena obserwowała z ponurym rozbawieniem, jak jej towarzyszka stroi dziwaczne pozy, poprawia włosy i fal¬banki przy sukni i bezustannie demonstruje kolekcję drogich pierścionków. - Przysięgam, lady Heleno, nie mam pojęcia, dlaczego pani chce ze mną rozmawiać. - Przebiegła w pamięci listę książąt, hrabiów i lordów, dochodząc w końcu niechętnie do jakiegoś zabłąkanego markiza. Bratanek lady Heleny Candover - że też nie potrafiła od razu skojarzyć... - Nie marnujmy zatem czasu - wtrąciła obcesowo lady Helena, chcąc jak najszybciej zakończyć ten nudny interes i wrócić do Candover, zanim się oszczeni jej ulubiona suczka Millie. - Słyszałam, że ma pani piękną córkę.

Posted in: Bez kategorii Tagged: prezenterzy dzień dobry tvn, joanna krupa steven krupa, teresa tyszkiewicz,

Najczęściej czytane:

- Ale on i jego żona właśnie rozmawiają z moimi

rodzicami. - Więc ja tym bardziej nie powinienem do nich podchodzić, prawda? ... [Read more...]

R S

ście do spoczywającej na nim odpowiedzialności i obowiązków. - I? Łagodny głos Pii wyrwał go z tych rozważań. Wzruszył ... [Read more...]

Deklaracja CEEB

zainteresował się William.

Wokół nich rozbrzmiewały podobne szepty i spekulacje, mieszając się z tonami kontredansa. Victoria słuchała ich jednym uchem. Śmieszne. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:

Corto, ristretto czy lungo?
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.teamsports.rzeszow.pl

WordPress Theme by ThemeTaste